poniedziałek, 23 lipca 2012

Dzień 8, sobota 21 lipca 2012

kamping w Morskoje nad Morzem Czarnym (UA) 2240 km – dzikie pole namiotowe Tichaja Buchta (Cicha zatoka) nad M. Czarnym, 2760 km.

Wydarzenie dnia: Krym!

Dojechaliśmy do celu. Mimo upału dziś pokonaliśmy ponad 500 km, aż zatrzymaliśmy się na samym południu Półwyspu Krymskiego.
Udało się wyruszyć w miarę wcześnie. Droga też z początku była gładka, więc Artur nadawał mocne tempo. Postanowiliśmy nie stawać nigdzie na obiad, tylko zjeść przydrożnego arbuza, co już stało się taką naszą małą tradycją. Arbuzy są tu przepyszne. Po rozkrojeniu sok cieknie po dłoniach a miąższ jest słodki. Na raz obalamy jednego dużego, powyżej 10 kg, i doprawiamy mniejszym, gdzieś tak 6 kg. Ostatnio dołączyliśmy też melony, równie smaczne i soczyste.
Po drodze widzieliśmy okropny wypadek. Najpierw był parokilometrowy korek, który minęliśmy lewym poboczem. W końcu zobaczyliśmy leżącą na boku w poprzek drogi ciężarówkę do przewozu nowych aut, obok w rowie osobowego ze zmiażdżonym tyłem i trzy trupy przykryte czym się dało. Objazd był przez świeżo zaorane pole jakieś pół km.


Późnym popołudniem zatrzymaliśmy się przed przydrożnym sklepem, żeby zrobić zakupy żywnościowo-alkoholowe. Jak zwykle mała sensacja dla miejscowych i tygodniowe obroty dla sklepu. Najgrubsza i najgłośniejsza ekspedientka, pewnie kierowniczka, poradziła nam, że jeśli chcemy znaleźć fajne miejsce, to tylko Koktebel. Jeszcze jakieś 120 km (a mieliśmy tego dnia nawinięte już jakieś 400), ale postanowiliśmy jechać.

Dobiliśmy do plaży, gdy już się zmierzchało. W wieczornym świetle wyglądało OK.: piękna zatoczka, piaszczysta plaża, sporo namiotów. Rozbijaliśmy się po ciemku, na lekkim zboczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz