piątek, 20 lipca 2012

Dzień 4, wtorek 17 lipca 2012,

Ogródek w Unirea (RO) 1195 km – leśna polana nad sztucznym jeziorem Cerbureni k. Curtea de Arges (RO), Góry Fogaraskie 1445 km

Wydarzenie dnia: przejazd Trasą Transfogaraską

Rano ruszyliśmy na południe. Bobik zahaczył butem o asfalt i podeszwa odpadła. Zatrzymaliśmy się i właściciel buta zaczął kleić go butaprenem.
Po południu dotarliśmy do podnóża Gór Fogaraskich. Pogoda piękna, ciepło, lekki wiaterek. Szczyty gór schowane lekko w chmurach. Zaczęła się jazda – kilkadziesiąt serpentyn, z lewej skały, z prawej przepaść. Co chwilę zatrzymywaliśmy się w zatoczkach, by spojrzeć w przepaść i ocenić majestat gór.


Ruch na szczęście niewielki i żadnych rumuńskich tirów. Najwięcej pracy miał Zagan, który filmował po kolei każdego kamerą zamontowaną na kasku.


W najwyższym punkcie trasy (2042 m n.p.m.) zatrzymaliśmy się na sesję zdjęciową a chłopaki zrobili „świebodzin”.
Trasa jest OK. Przypomina drogi alpejskie, z dwoma różnicami: jest bezpłatna i ma trochę gorszą nawierzchnię.
Zjazd w dół równie widowiskowy, ale trzeba uważać na konie i stada owiec chodzące po asfalcie. Po prawej strony drogi przez kilkanaście km ciągnie się sztuczne jezioro. Dojechaliśmy do zapory, która je tworzy i skręciliśmy z naszej trasy w bok, na wyboistą drogę z szutrową nawierzchnią. Warto było, bo znaleźliśmy na nocleg polanę nad jeziorem.


Zaraz po rozbiciu namiotów wskoczyliśmy do jeziora (woda ciepła) popływać i skorzystać z mydła. Agnieszka i Ida, które od pewnego czasu narzekały, że muszą pod prysznic, nie zdecydowały się na kąpiel, bo woda nie pachniała tak, jakby sobie tego życzyły. Tylko Ola była odważniejsza.
Po kąpieli rozpaliliśmy ognisko, usiedliśmy w kręgu, nadziali kiełbasy na kije i spłukaliśmy piwem kurz rumuńskich dróg. Bobik nadal kleił buta butaprenem a Ida wypiła z gwinta całe wino i po cichu poszła spać. Rano wstała nie-ta-sama-kobieta: wyspana, uśmiechnięta i przestała ją boleć ręka.


Taki mieliśmy widok z namiotów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz