wtorek, 17 lipca 2012

Dzień 1, sobota 14 lipca 2012.

Wrocław 0 km – Miszkolc (H) 614 km (+ 6 km po piwo do Tesco)
Jechaliśmy cały dzień. Droga minęła bez większych niespodzianek. Najfajniejszy fragment trasy to kilkanaście km serpentyn przed Bańską Bystrzycą na Słowacji. Później było trochę deszczu, chwilami mocnego i słowaccy kierowcy, którzy rozbryzgiwali wodę z kolein tak, żeby nas ochlapać. OK, zrewanżujemy im się w jesiennych eliminacjach do mundialu. Kombinezony deszczowe zakładaliśmy na parkingu przed Lidlem, korzystając z zadaszenia.
Węgry przywitały nas ciepłym powietrzem, więc nasze kombinezony deszczowe szybko wyschły.
W Miszkolcu nie znaleźliśmy czynnego pola namiotowego, trafiliśmy za to na uliczkę pensjonatów. Ich właściciele słysząc motory wyszli na ulicę i zaczęli się kłócić o to, kto nas przenocuje, przy okazji obniżając ceny. Skończyło się na 7 euro/twarz.


Okazało się, że też mają tu sklepy czynne na okrągło, więc do kolacji wypiliśmy po zimnym heinekenie (no, niektórzy po dwa), co bardzo pomogło rozwiązać kwestię: jak w ośmiu łóżkach ułożyć 10 osób, ale szczegółów „kto z kim” zdradzać nie będziemy ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz