wtorek, 17 lipca 2012

Dzień 3, poniedziałek 16 lipca 2012


Pagórek k.  (RO) 844 km – ogródek przydomowy w Unirea (RO), 1195 km

Wydarzenie dnia: poszukiwanie noclegu


Dzień zaczęliśmy od wizyty na Wesołym Cmentarzu w Sapatja. Stoi tam kilkaset wyrzeźbionych w dębie i pomalowanych na niebiesko nagrobków a na każdym podobizna zmarłego jakoś go charakteryzująca krótka historia jego życia, napisana bez śmiertelnego patosu (wg tablicy informacyjnej, bo po rumuńsku nie czytamy).

Potem było trochę serpentyn i bukowego lasu – frajda dla każdego motocyklisty. Tylko Idzie podobało się mniej. I dużo robót drogowych z mijankami.
Jedziemy na południe Rumunii w stronę Trasy Transfogarskiej.
Pod wieczór zaczęliśmy się rozglądać za noclegiem. Dziewczyny chciałyby kamping z prysznicem, ale niestety okazało się, że wszystkie te zaznaczone na mapie kampingi po prostu nie istnieją. Tymczasem zaczęło się zmierzchać. Została tylko opcja „na dziko”, ale po ciemku ciężko było coś znaleźć. Skręciliśmy w boczną drogę i pierwszy kawałek równego terenu to był peron opuszczonej stacji kolejowej, ale wylazł jakiś rumuński kolejarz i zabronił wjazdu. W końcu, lekko zrezygnowani, poprosiliśmy mieszkańców o zgodę na nocleg w ich przydomowym ogródku. Chyba trochę się bali, jak zobaczyli dziesięć czarno ubranych postaci w kaskach, ale przełamali obawy i otworzyli bramę. Ok. 22.45 zsiedliśmy z motocykli i zaczęli rozbijać namioty.


Rano poczęstowali nas kawę i ciastem w ogóle byli bardzo gościnni. Bohaterem wieczoru został 10-letni Kevin (na zdjęciu w czerwonej bluzie), na codzień mieszkaniec Wiednia, spędzający wakacje u dziadków. Kevin był tłumaczem między nami i dziadkami, a potem pomagał, w czym mógł i bardzo interesował się naszą ekipą. W podziękowaniu dostał od nas (właściwie od Bobika) prawdziwą kibicowską trąbkę w biało-czerwonych barwach (akurat w Austrii nie będzie zbytnio raziła).

PS. Tu z zasięgiem sieci kiepsko, więc wrzucamy posty, jak się uda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz